Sprawozdanie z sesji formacyjnej dla nauczycieli "Niewolnicy czy dziedzice historii. O braku i konieczności nauczania historii"
Rok 2015 rozpoczęliśmy analizą fenomenu historii w ogólności. Nasz prelegent br. Tadeusz Ruciński FSC przyjechał z tym tematem z Częstochowy, na zaproszenie naszego ks. proboszcza Edwarda Bogaczewicza w sobotę 10.01.2015 r.
W sesji formacyjnej wzięli udział nauczyciele i katecheci z: Reńskiej Wsi, Przewozu, Raciborza, Twardawy, Opola, Cyprzanowa, Głubczyc, Rozwadzy, Zdzieszowic, Pietrowic Wielkich, Natrzęsławic, Łan, Lancmierza i Kędzierzyna-Koźla. Było nas około 30 osób.
Poranną Eucharystię w intencji uczestników sesji, brata Tadeusza i nauczycieli naszej parafii sprawował ks. Robert Sadlak, lekcję przeczytała p. Anna Penkala, modlitwę wiernych przedstawiła Bogu p. Anna Nycz, śpiewy prowadziła nasza organistka p. Marta Otrząsek.
Po rejestracji i po kawie rozpoczął się wykład
Wykład
"Chociaż historia nam doskwiera
Nie dajmy rosnąć przemilczeń murom
W świecie bez pamięci nadzieja umiera
W świecie bez nadziei pamięć jest torturą"
(słowa piosenki Jonasza Kofty)
Pamięć przynależna człowiekowi pozwala pojąć, zrozumieć i kształtować przyszłość, tę bliższą i dalszą. Pamięć daje istocie ludzkiej miejsce i tożsamość. Zakorzenia w czasoprzestrzeni, czyni świadomym siebie i swojego znaczenia. Wierność korzeniom umożliwia budowanie więzi między pokoleniami i zobowiązuje do bycia godnym. Zatem, pamięć implikuje wartości wyższe w życiu poszczególnych osób.
Uświadamianie sobie znaczenia ludzkiej pamięci pomaga nam zrozumieć zjawisko systematycznego i metodycznego wykorzeniania ludzi ze wszystkiego co ich stanowi. Z historii znamy wiele konkretnych przykładów podporządkowywania jakiejś władzy lub ideologii całych narodów, a zaczynano właśnie od pozbawiania, zakłamywania lub ośmieszania ich historii. Polacy mogli by wiele powiedzieć na ten temat, czerpiąc z przeszłości dalszej jak i bliższej, powojennej. Wyrzucani, wydziedziczani byli z majątków miedzy innymi dlaczego, że mogli nawiązywać do dawnych pokoleń. Z perspektywy czasu okazało się, że historia zmiata tych, co chcieli się od historii uwolnić.
G.W.F. Hegel (1770-1831) filozof niemiecki zajmujący się filozofią ducha ukuł pojęcie "duch dziejów". Jest on odpowiedzialny za ewolucję, służą mu narody, on ma rząd dusz tych narodów, a ich przywódcy są tylko pionkami. Wydaje się, że powstanie takiego pojęcia na terenie Niemiec może być efektem nauk Lutra, które zamiast duchem chrześcijańskim przeniknięte zostały fatalizmem pogańskim (sztandarowy jest tu mit o Edypie).
K. Marks (1818-1883) wzorując się na filozofii heglowskiej, twierdzi, że nieświadome masy pozostają pod przewodnictwem nielicznych oświeconych i to oni stanowią wolę ducha dziejów. Nie wiadomo jaki to ma cel, ale wszyscy muszą temu służyć.
Przywołanie powyższych danych jest niezbędne do zrozumienia współczesnych procesów społecznych, którymi ktoś zarządza, a które nie są oryginalne, bo już były praktykowane więc efekty łatwo sprawdzalne. Aby tego uniknąć, współcześni spadkobiercy marksizmu (lewactwo wszelkiej maści), w swych programach wyborczych zawsze mają hasło "patrzmy w przyszłość, nie oglądajmy się wstecz". Nie ma na co się oglądać, bo tam tylko spustoszenie w ich wykonaniu. Problem w tym, że poziom wiedzy jest drastycznie zaniżany, szczególnie filozofii (brak jej na wyższych uczelniach) i historii (brak jej w liceach). Dawne pomysły zarządzania społeczeństwami (nie jednym w obrębie danego państwa, ale globalnie, wszędzie gdzie sięga władza "nielicznych oświeconych") mają tylko nowe słownictwo, trochę inne warunki zewnętrzne, ale cele te same. Prawdą staje się tu stwierdzenie, że z braku wiedzy filozoficznej człowiek ulega frazeologii.
Ze względu na temat spotkania przyjrzyjmy się słowom "niewolnik" i "dziedzic" i ich zakresom znaczeniowym.
Niewolnik według Arystotelesa to żywe narzędzie, wyrzeka się swego rozumu, woli i prawdy, ma pana. Niewolniczą rzeczą jest spokojnie znosić zniewagi nie bronić przyjaciół nie ujmować się za nimi. Człowiek poniżany nie ma poczucia swej godności, daje się poniżać, nie reaguje.
Niewolnik według Biblii to ten, co nie ma domu, w żadnym miejscu nie jest u siebie. Nie chce prawdy i poznania, bo pogodził się z niewolą. Mojżesz wyprowadził zdeprawowanych niewolą ludzi i przez 40 lat wędrowali po to, by wyrzucić mentalność niewolników (przy czym biblijna liczba 40 oznaczała wykonywać coś tak długo, aż będzie oczekiwany skutek).
Biblia nazywa też człowieka, który grzeszy niewolnikiem grzechu, który to grzech staje się panem człowieka. Człowiek nie jest sobą u siebie, wyrzeka się rozumu i wolnej woli a sumienie przestaje spełniać swoja rolę.
Polacy też przeszli niewolę i to nie jedną, ale nie bez szwanku. Wielu pokochało niewolę i współpracę z panami. Dobrze to oddaje bajka I. Krasickiego "Ptaszki w klatce" pisana już w czasach zaborów:
Czegóż płaczesz - staremu mówił czyżyk młody
Teraz masz lepsze niż w polu wygody
Tyś w niej zrodzon, przeto ci wybaczę
jam był wolny dziś w klatce i dlaczego płaczę
Okres międzywojenny dał mocny imperatyw, by pokochać wolność. Dlatego II wojna światowa była w Polsce tak krwawa. PRL-owski okres rządów niszczył systematycznie i zniszczył poczucie wolności. Takie doświadczenia z przeszłości stawiają współczesnych Polaków w trudnej sytuacji tworzenia wolnego i niezależnego państwa. Mentalność niewolnicza ujawnia się powszechnie. Najbardziej jaskrawą cechą jest zewnątrz sterowalność (impulsy, strategie, manipulacje), której ulegamy. Fatalistyczne podejście do swego i innych losu "tak jak jest, tak być musi, trzeba się z tym godzić, trzeba się jakoś urządzić, wolność to ryzyko i odpowiedzialność", zatem wygoda i gotowość do zdrady przyjaciół. Fatalizm rodzi rozpacz, a ta już jest domeną diabła. Nawet nie zauważamy jak jesteśmy wychowywani do zniewolenia i to łykamy. Niewolnik jest strachliwy, milkliwy i zdradliwy.
Dziedzic jest przeciwieństwem niewolnika. Ma godność nadaną, jest zakorzeniony i wie kim jest. Nie on jest włóczęgą, czy liściem miotanym przez wiatr. Każdy człowiek ma prawo do własności, ma głęboką potrzebę posiadania majętności, również tej oddziedziczonej (nie każdy może realizować tę potrzebę w rzeczywistości). Dziedzic gospodarzy, by to, co otrzymał od przodków pomnożyć, utwierdzić i przekazać potomnym. Dba o mienie, inwestuje w to, co ma, a nie w jakąś abstrakcję. Często jest mecenasem sztuki i kultury. Jeśli trzeba broni ojcowizny a potem ojczyzny. W kategoriach odpowiedzialności postrzega włościan mieszkających w jego dobrach, inwestuje w szkoły buduje kościoły, jego sposób gospodarowania w majątku jest inspirujący dla całej okolicy. Służba pałacowa była dumna z tego, że pracuje w pałacu, że cieszy się zaufaniem dziedzica, który żyje na odpowiednim poziomie w stosownym kręgu towarzyskim. Niejednokrotnie właśnie lokaje byli powiernikami pana nawet w najdelikatniejszych sprawach, nie mówiąc o tych osobach, które znali od dzieciństwa. Dobrze to pokazują filmy o życiu arystokracji angielskiej (polska arystokracja, staraniem właściwych towarzyszy, została zmieszana z błotem i odeszła w niepamięć). Oczywiście nie każdy dziedzic był wzorem cnót, jak w każdej grupie społecznej. Jednak w świadomości współczesnych społeczeństw, zwłaszcza tych spod jarzma sowieckiego, utrwalił się wizerunek dziedzica złego, bezdusznego krwiopijcy, bezlitosnego sędziego, lekkomyślnie trwoniącego majątek panka.
Wielki wkład w dzieło zniesławiania tej grupy ma kinematografia będąca na usługach ideologii komunistycznej, jak i podpierający system pisarze i poeci, w utworach których dziedzic rzadko kiedy bywał dobrym charakterem. Dziś można śmiało powiedzieć efekt propagandowy został osiągnięty.
Powyższa charakterystyka niewolnika i dziedzica dotyczy konkretnego stylu i warunków życia materialnego. Okazuje się, że w porządku życia duchowego ludzie również prezentują mentalność dziedzica lub niewolnika.
Dziedziców tworzy Pan Bóg. Daje człowiekowi godność, świat do zarządzania, wolność i wieczność. Niewolników tworzy diabeł. Zasiewa w człowieku zwątpienie, przekonuje o tymczasowości a nie wieczności istnienia, podsuwa tchórzostwo, siebie stawia w miejsce Boga. Dziedzic przypomina niewolnikowi kim mógłby być, dlatego niewolnicy nienawidzą dziedziców. Widać to zarówno na płaszczyźnie materialnej, począwszy od przypowieści Pana Jezusa o winnicy oddanej w dzierżawę, a skończywszy na sowietach, którzy ze szczególną zawziętością niszczyli dworki polskie będące centrami patriotyzmu, kultywowania obyczajów i wiary przodków. Na płaszczyźnie duchowej przejawem tej nienawiści jest prześladowanie, na różne sposoby, ludzi wierzących przez ateistów.
Dziedziczenie naszej historii związane jest przekazem słownym, czyli językiem. Język jako narzędzie porozumiewania się kształtujemy w sobie poprzez rozmowy z innymi ludźmi i poprzez czytanie. Szczególnie polecana jest poezja, bo ona wprowadza wolny język, kształtuje wyobraźnię, ponieważ potrafi w zwięzły sposób przedstawić ogrom danego zjawiska, celnie opisuje rzeczywistość, dysponuje metajęzykiem czyli treścią między wierszami.
Zrezygnowanie z czytania zarówno w wieku dziecięcym jak i dorosłym, wykorzystywanie współczesnych komunikatorów operujących raczej znakami niż słowami, owocuje brakiem dialogu. Widać to wszędzie. W szkole gdzie często dzieci zastępują normalne słowa przemocą słowną (wulgaryzmy) lub fizyczną. Nie inaczej dorośli. Media kreujące kulturę słowną bardzo zaniżają poziom. Choćby stosowanie słów knebli typu: faszysta, homofob, antysemita, w rozmowach z ludźmi innych poglądów niż te politycznie poprawne. Tak podsumowany rozmówca jest napiętnowany i jednocześnie oniemiały. Koniec dialogu, dyskusji czy argumentacji. Jest to jedna z technik stosująca przemoc słowną wtedy, gdy prowadzącemu brak argumentów lub są one niskiej jakości. Inną cechą debat medialnych jest zamienianie opisu zdarzenia na perswazję a rzeczownika (faktu) zastępowanie przymiotnikiem (wartościowaniem). Jest to sprawdzony sposób na ukrywanie czy pomijanie prawdy nawet gdy jest ona tematem debaty, a eksponowanie emocji, które zawsze obraz zdarzenia zaciemniają. Nie wspominając już o zmianach znaczenia słów lub posługiwania się półprawdami, które są najskuteczniejszymi nośnikami kłamstwa.
Interesujący jest też język ustaw sejmowych tak skonstruowany, by dyskretnie odbierał prawa i wolności. Wprowadza takie nagromadzenie pojęć prawniczych, że w jednym zdaniu są dwa sprzeczne ze sobą stwierdzenia, czego świadomi są tylko prawnicy. Korzystanie później z takich zapisów jest łatwe zarówno w potwierdzaniu jak i zaprzeczaniu prowadzonych spraw.
Zatem, język tak ważny w przekazie, również tym pokoleniowym, musi być prosty, zrozumiały i jednoznaczny. Opowieści, które dzieci słuchają mają mieć morał, czyli co z tej opowieści wynika dla tych, co w tej chwili słuchają. Powinny dobrze się kończyć, bo dobro zawsze zwycięża zło. Pragnienie takich zakończeń jest nie tylko zakorzenione w podświadomości człowieka, ale też potwierdzone przez Pana Jezusa.
Kształtowanie dzieci na dziedziców to nie tylko dbanie o język jakim się do nich zwracamy ale też stawianie młodego pokolenia wobec tych, którzy ich przerastają, wobec bohaterów i ich dokonań, którzy żyli w różnych okresach historycznych, a jest ich wielu. Trzeba obudzić w młodzieży, tej starszej i tej młodszej to, co od przodków mamy, obudzić w nich dumę (nie pyszałkowatość) z dokonań Polaków. Ponadto człowiek dumny (znający swą wartość) jeśli coś źle zrobi to potrafi się do tego przyznać i chce to naprawić, natomiast człowiek o mentalności niewolnika za wszelką cenę próbuje się wyłgać, bo jest tchórzem. W tym działaniu znowu mamy pierwszorzędną rolę opowieści i języka. Uwagi godnym środowiskiem dla takiej formacji jest np. harcerstwo i jego program.
Jako starsze pokolenie, a szczególności nauczyciele, jesteśmy zobowiązanie do przekazu tego, cośmy od przodków otrzymali, a jednocześnie mamy czuwać nad propozycjami nowoczesności, bo w niej żyje młode pokolenie. Powinniśmy starać się wyszukiwać w niej i promować to, co wartościowe to, co budujące naszą tożsamość to, co jest rozwijające, przy jednoczesnej umiejętności cofnięcia się do sprawdzonych fundamentów w kształtowaniu nowych pokoleń. C.K. Norwid i o. J. Woroniecki analizując wady i zalety twierdzą, że wady to zalety, które się jeszcze nie ujawniły. Mamy się zastanawiać, co my mamy dla Europy, a nie czekać na ofertę Europy.
Naród, żeby przetrwać w społeczności innych narodów, musi mieć coś oryginalnego do zaoferowania (jak wspomniano wyżej). Interesujące jest, co takiego oryginalnego mają Polacy, co może intrygować inne nacje. Okazuje się, że w narodzie polskim przetrwało zjawisko kalogatii. Pojęcie greckie ukute przez Arystotelesa i znaczy "dobre musi być piękne". Nierozerwalne połączenie dobra z pięknem, tego co szlachetne z postępowaniem etycznym było normą w starożytności. W erze nowożytnej nastąpiło oddzielenie dobra od piękna. Uważa się etykę (postępowanie) i estetykę (piękno) za dziedziny oddzielne. W mentalności Polaka logiczne jest, że to co dobre po prostu jest piękne, a piękno zawsze jest dobre. Nawet jeśli nie potrafi on wyrazić tego słowami, to podświadomie o c z e k u j e tej właśnie zależności w każdym zjawisku.
Inną cechą Polaków, jak twierdzą Amerykanie, jest wariacki pęd do wolności. Ten pęd jest różnie oceniany przez samych Polaków, jednak w oczach innych nacji bardzo nas on wyróżnia. Potwierdzeniem tej cechy jest stanowisko Józefa Wisarionowicza Stalina, który, na propozycję Bolesława Bieruta, by utworzyć z Polski kolejną republikę Kraju Rad, odpowiedział: "buntowników nie chcę".
Intrygująca jest "iskra" siostry Faustyny wydobywająca się z Krakowa i obejmująca cały świat. Mowa o miłosierdziu Bożym, którego jest pełen ale też oczekuje go w postępowaniu ludzi. Miłosierny jest ten człowiek, który będąc bardzo skrzywdzony przebacza i przekuwa zło w dobro. Tak uformowana kondycja duchowa człowieka mobilizuje niespożyte siły i zdolny jest człowiek do dokonania rzeczy, wydawałoby się, niemożliwych.
Powyższe, pozytywne sprawności Polaków należą do porządku zdecydowanie duchowego i próżno ich szukać w przekazie medialnym. Wręcz przeciwnie, od dziesięcioleci mamy do czynienia z metodycznie przeprowadzanym zniesławianiem Polski i Polaków, zarówno na świecie jak i w kraju. Wydaje się, że to samo środowisko ludzi wrogich naszemu narodowi dokłada wszelkich starań w Polsce i na świecie, by zakłamywać i ośmieszać naszą historię, demonizować nasze wady narodowe (a takowe posiadamy tak jak i inne narody). przemilczać wielkich bohaterów i ich czyny a pochwalać zdrajców, usuwać z programów wykształcenia ogólnego pisarzy i petów polskich, pomijać osiągnięcia naukowców polskich, wyśmiewać tradycje i zwyczaje polskie, a nade wszystko i za wszelką cenę wykorzeniać wiarę w Boga. Tak prowadzone działania, zakrojone na szeroką skalę dadzą wreszcie rezultat: upodlenie.
Zatem, jesteśmy krzywdzeni, mamy co wybaczać, pozostajemy w perspektywie miłosierdzia - to jeden wniosek. Drugi: mamy obszerny materiał do tworzenia z naszych dzieci dziedziców a nie niewolników historii tylko musimy zawalczyć o prawdę, która wyzwala.
Gdzie powinna odbywać się ta walka?
- Właśnie na polu rodzicielskim i nauczycielskim. Przypomnijmy sobie, tak już w naszej historii bywało, że polskości bronił tylko dom rodzinny, o czym świadczą słowa "Roty" M. Konopnickiej "Twierdzą nam będzie każdy próg.." wtedy dotyczyło to istnienia Polski na mapie Europy, teraz musimy bronić rodziny, wartości i dobrego imienia naszej ojczyzny.
- Naiwność i łatwowierność młodych, bardzo uczulonych na wartości, którzy nie potrafią jeszcze posługiwać się kryteriami, bo ich nie znają, zobowiązuje starsze pokolenie do przekazu prawdy oraz uczenia młodych do poszukiwania prawdy.
- Historia Polski musi być napisana na nowo, ponieważ od Oświecenia była fałszowana. Zupełnie pominięta została historia Kościoła i jego przewodnictwo narodowi ( jeśli już coś jest o Kościele to zawsze pejoratywnie), przemilczana jest też rola Żydów w historii państwowości, a przecież pojawili się w Polsce rok po jej chrzcie, a oddziaływania masonerii? Zafałszowana historia tworzy fałszywą tożsamość i fałszywą egzystencję. Sprawia, że naród błądzi wśród zniekształconych symboli, czuje się bezsilny wobec kłamstwa i wobec przyszłości. J. Piłsudski powiedział kiedyś, że naród, który nie zna swej historii musi ją powtarzać, czasem w gorszej formie. Odkłamywaniem historii zajął się prof. Andrzej Nowak i mamy "Dzieje Polski" t. I (dalsze w przygotowaniu), jest pięciotomowe dzieło Warrena H. Carrolla "Historia chrześcijaństwa" już na rynku polskim, rzecz godna uwagi, ponieważ do tej pory tak mamy historię Kościoła tak przedstawianą, że tylko wypada się wstydzić
- Niepokojący i konieczny do zmiany jest fakt, że historię Polski nie piszą Polacy. Wiele do życzenia zostawia też wybór zagadnień omawianych na lekcji. Wielokrotnie są to błahostki kosztem zdarzeń ważnych i znaczących. Widoczne jest marksistowskie ujęcie historii w podkreślaniu niewolnictwa, ucisku i wyzysku a zamiast bohaterów eksponuje się ofiary.
- Zachodzi konieczność całkowitej zmiany nauczania historii w szkole. Począwszy od podstawówki. Dzieci w wieku 10-13 lat nie mają jeszcze możliwości intelektualnych objąć historii tak, jak jest im ona przedstawiana. Dzieci nie potrafią wyobrazić sobie upływu czasu, nie mają myślenia przyczyno-skutkowego, zbyt dużo do zapamiętania faktów i dat, a tylko jedna godzina na tydzień. Wszystko to zniechęca i tylko nieliczni, umiejętnie wprowadzeni w historię przez rodziców są nią zainteresowani i odnoszą sukcesy. Czyżby był to prawdziwy cel twórców nowego programu z historii? Małe dzieci powinny uczyć się historii przez legendy i opowieści. Pomocą jest literatura piękna o historii Polska, a taka istnienie i to w dużym wyborze
Potrzeba wprowadzanie młodych w świat ich przodków jest nieodzowna i nagląca wobec propozycji popkultury, globalizacji i działań wykorzeniających z dziedzictwa a wpędzających w niewolnictwo różnej maści.
Warsztaty
Po południu odbyły się warsztaty dotyczące pytań: Kto lub co zobowiązuje do poznania i uzupełniania wiedzy historycznej, korygowania zafałszowań i przekazywania następnemu pokoleniu?
- Wdzięczność za poświęcenie swego mienia i życia dla sprawy istnienia Polski ludzi, których wielkość nas dziś onieśmiela.
- Zobowiązanie wobec bohaterów i patriotów, by nie zmarnować ich wysiłków lecz przeciwnie utrwalać to, co oni zdobyli i poszerzać zakres ich sukcesów.
- Obowiązek korygowania przekłamań, odkrywania prawdy w imię prawa młodych do poznania prawdy.
- Zobowiązanie wobec potomnych, bo oni mają mieć możność poznania swej historii, mają mieć opowiedziane dzieje by mogli się poczuć zakorzenieni.
Jakimi sposobami pogłębiać swą wiedzę o dziejach narodu, kościoła i świata samemu lub z innymi?
- Czytać opracowania historyczne o Polsce świecie i Kościele omijając wydawnictwa liberalne i lewicowe, i autorów o takich poglądach.
- Internet dysponuje szeregiem dobrych wykładów historycznych.
- Wymiana ze znajomymi gdy znajdziemy rzeczy nie znane.
- Zainteresować się historią miasta, historią parafii z jej kronikami.
- Zainteresować się hagiografią (żywoty świętych), która jest antidotum na pornografię. Hagiografia podające poczet świętych polskich (i nie tylko). To nic innego jak pozytywni bohaterowie historii i kopalnia wiedzy historycznej z innego źródła niż powszechnie dostępna.
- Samemu oglądać i zachęcać innych do oglądania współczesnych dobrych produkcji filmowych o życiu konkretnych świętych. Heroiczne opowieści mocno apelują do serca.
Jak przystępnie i atrakcyjnie przekazywać wiedzę i świadomość tożsamości narodowej i katolickiej młodzieży?
- Oglądanie albumów rodzinnych prowokuje do rozmów o przeszłości rodziny, o dziadkach i pradziadkach. Dodatkowo jest to wspólnoto twórcze.
- Zachęcanie dzieci do inscenizacji z rekwizytami (choćby bardzo skromnymi) do przebierania się za jakichś bohaterów i odtwarzanie ich życia. Nigdy tego nie zapomną. Inscenizacje angażują całość.
- Uczestnictwo rekonstrukcjach bitew historycznych, (tak ostatnio popularnych), a potem opowiadanie o tym.
- Spotkania ze starszymi ludźmi, którzy ciekawie opowiadają o swoich czasach. Niczym nie zastąpiony jest kontakt z żywym człowiekiem i słuchanie jego historii.
- Zwiedzanie muzeów np.: Muzeum Powstania Warszawskiego, ale wcześniej przygotować dzieci na oglądanie.
- Wycieczki do zamków np.: Malborka, ale wcześnie polecić dzieciom samym poszukać o jego ciekawostkach, a potem na miejscu, tego szukać i odkrywać .
- Odwiedzać skanseny - pomniki kultury materialnej.
- Wchodząc w obiekty historyczne, dotykając osobiście miejsc, można przesiąknąć atmosferą dawnych lat i uświadomić sobie ciąg dziejów przed nami i po nas, a my w środku.
Tylko dziedzic, spadkobierca historii swego narodu i państwowości wie, że historia przez setki lat uczy rozumienia wydarzeń obecnych.