Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Rzymskokatolicka Parafia Ducha Świętego i NMP Matki Kościoła

ul. Bolesława Krzywoustego 2, 47-232 Kędzierzyn-Koźle

Sesja formacyjna dla nauczycieli, rodziców i wychowawców „Pogańskie dzieci chrześcijańskiego świata. Analiza tendencji we współczesnym wychowaniu” 05.10.2019 r.

W dniu, w którym Kościół przypomina nam postać św. Faustyny Kowalskiej – Apostołki Miłosierdzia, wypadło kolejne spotkanie nauczycieli, wychowawców i rodziców z bratem Tadeuszem Rucińskim FSC w parafii Ducha Świętego i NMP Matki Kościoła w Kędzierzynie-Koźlu.

Pod przewodnictwem Prelegenta próbowaliśmy ujrzeć, jakie owoce wydała ciężka praca „inżynierów społecznych”, usiłujących przebudować chrześcijańskie społeczeństwa w czyste pogaństwo. Bunt przeciw Bogu i Jego Kościołowi trwa od religijnej rewolucji Marcina Lutra po dziś dzień, ma różne natężenie i różne formy, ale co do istoty jest stale tym samym. Niezwykle trafnym wprowadzeniem w ten temat było kazanie ks. Piotra Adamowa, proboszcza od św. Floriana w Azotach, który celebrował dla nas Mszę św.

Otóż, sięgnął on do źródeł naszej cywilizacji – greckich polis (miast-państw), które upadły wtedy, gdy sprzeniewierzyły się wypracowanej przez siebie etyce, moralności, zasadom życia wspólnego. Z ich dorobku skorzystało Imperium Rzymskie i dotąd było silne, dokąd przestrzegało tych wartości oraz prawa przez siebie wypracowanego i skodyfikowanego. Kiedy po setkach lat zasady życia społecznego i prawo przestały mieć znaczenie, u granic Imperium stanęli barbarzyńcy. Niestety, Imperium Rzymskiego nie było komu bronić, więc upadło. Jego dorobek duchowy jednak nie przepadł, bo stał się instrumentem i nośnikiem dla chrześcijaństwa. Rozkwitły chrześcijańskie państwa europejskie, tworząc w swych granicach ład i piękno, którego ślady podziwiamy do dziś. I znowu po setkach lat, począwszy od narodzin protestantyzmu, mamy powolną erozję chrześcijańskiego systemu wartości, kultury i sztuki (ostatnio nie powolną, lecz galopującą) aż do apostazji (publicznego wyparcia się wiary) całych narodów europejskich.

Stąd też staje się jasne, dlaczego do tych bezbronnych duchowo apostatów tak łatwo przenikają np. muzułmanie silni swą religią (którą szanują, rozszerzają i niezmienną bronią od setek lat) i niszczą chrześcijańską Europę tak, jak kiedyś zniszczyli chrześcijaństwo wszędzie tam, gdzie przybyli a w jego miejsce wprowadzili islam. Dziś robią to samo.

Zatem, jesteśmy w miejscu, z którego obserwujemy wielkie grupy ludzi ochrzczonych, którzy odwrócili się od Boga i Kościoła a ich dzieci, mając zgodę rodziców, wypisują się z religii.

Wykład

Zmierzch zachodniej cywilizacji, wyrosłej na chrześcijaństwie, podejmowany był już wielokrotnie. Diagnozowane były jego początki, etapy, środki realizacji. Przedstawiane były osoby, których działalność społeczna i dzieła wywróciły zastany, chrześcijański system wartości, ład i porządek a nade wszystko zakwestionowały godność osoby ludzkiej i sens jej istnienia. Treści te można znaleźć w następujących sprawozdaniach:

– „Koncepcie New Age we współczesnym wychowaniu”,

– „Wizja świata i człowieka w szkolnych podręcznikach”,

– „Wychowanie na czas wojny religii i kultur”,

– „Zmanipulowani. O sposobach manipulacji i obronie przed nią”,

– „W matni poprawności. Nowomowa a edukacja i wychowanie”,

– „Seksualizacja a wychowanie. Gender a edukacja i wychowanie”,

– „Toksyny tolerancji w nauczaniu i wychowaniu”,

– „Uczeń wytworem technokultury”,

– „Ekologia – nauka czy religia”,

– „Pokłosie rewolty ’68 w wychowaniu”.

Temat dzisiejszy dotyczy skutków szeroko zakrojonej i od dziesięcioleci realizowanej „przebudowy społeczeństw”, widocznych nie tylko u uczniów, ale i u dorosłych. Jedni i drudzy są dziećmi chrześcijańskiego świata, ale ilu z nich żyje swym chrześcijaństwem?

     Aby rozumieć coraz powszechniejsze dziś zjawisko apostazji (jawnego lub skrytego wyparcia się Boga), trzeba spojrzeć na nią z dystansu, ale i z miejsca łaski Bożej będącej w nas. Spełnienie tych warunków umożliwia dobre rozpoznanie, a co za tym idzie trafne przeciwdziałanie temu śmiertelnemu dla duszy ludzkiej zjawisku, jakim jest apostazja. Przeciwnik jest trudny (zresztą zawsze był trudny, bo we wszystkim przewyższa człowieka), tym razem ukrył się on w prawie stanowionym. W krajach Europy Zachodniej właśnie przy pomocy prawa przeprowadza się bezpardonowe ataki na umysły i dusze zwłaszcza dzieci, a obrońców tychże dzieci czyni się bezsilnymi. Tam się udało, ponieważ grupa „demiurgów” nowego porządku, skupiona w „szkole frankfurckiej” działała w sposób ukryty. Kościół nie wytworzył „przeciwciał” bo nic nie było jawne. Obecnie w Polsce dysponujemy wiedzą, jak zniszczyć wiarę wśród ludzi, jakich użyć sposobów, by upadek Kościoła i jego autorytetu był trwały i nie odwracalny, jak odebrać człowiekowi wolności godność. Wiemy również kto usiłuje wprowadzać rewolucję kulturową podobnym systemem, jak w Europie Zachodniej. Oczywiście wbrew polskiemu prawu i Konstytucji. Małymi kroczkami, niewinnymi i wieloznacznymi hasłami usypiającymi czujność i w absolutnej ciszy. W przeciwnym razie rozlewa się opór i sprzeciw tysięcy Polaków i trzeba wycofać decyzje, (np.: seksualizacja dzieci w warszawskich szkołach), by za jakiś czas uderzyć z innej strony.

     Trzeba sobie uświadamiać w jakim jesteśmy zagrożeniu i że „twórcy nowego ładu” nie odpuszczą nam, bo w Polsce jeszcze zbyt wiele prawdziwego chrześcijaństwa, które może być zalążkiem odrodzenia i w innych krajach, a tego „panowie w szarych garniturkach” sobie nie życzą. Dlatego też jesteśmy winni wdzięczność ludziom i instytucjom, które śledzą działania przeciwnika i w porę alarmują (nie tak jak we Francji, Niemczech czy Hiszpanii). Na szczęście możemy jeszcze odwołać się do lokalnego prawa, które jeszcze działa na korzyść ludzi powiązanych z tradycją. Tym niemniej odnotowuje się fakty, które są skutkami kierowania całych społeczności na inne tory niż dotychczas, i które udowadniają, że i w Polsce zaczął się proces „przebudowy”:

– uczestniczenia niektórych dzieci, z rodzicami albo i bez nich, w paradach równości,

– uczestniczenia w akcjach ekoaktywistów (nie mylić z ekologami)

– przejawianie obojętności, wobec tego, co konieczne dla ich życia duchowego,

– domaganie się przez dzieci zdjęcia krzyża w salach lekcyjnych,

– ostentacyjne wypisywanie się z religii i pociąganie za sobą swych kolegów i koleżanek.

Jaką zająć postawę wobec tych faktów, jaki pomysł, jaka rada, by je uratować? Na pewno nie możemy się zwalniać mówiąc: „...a takie teraz czasy”.

     Istotne okazuje się pytanie: „Czyje są dzieci”? Jeśli duży procent z nich ma ograniczony kontakt ze swymi rodzicami, zanika relacja, bo smartfon jest ważniejszy. Rodzice nie wiedzą, co się dzieje w dziecku, ponieważ zanika komunikacja. Oni je utrzymują, karmią, troszczą się, poświęcają swój czas, oddają serce, wyposażają we wszystko czego ono potrzebuje. Jednak je tracą, bo dzieci są coraz mniej dziećmi swych rodziców, ale dziećmi antykultury czy wręcz dziećmi deprawatorów, ponieważ rewolta ’68 wciąż trwa i powoduje coraz to gorsze skutki w sferze umysłowej i moralnej. Poprzez zaburzanie, już w dzieciństwie, tożsamości narodowej, rodzinnej, religijnej, płciowej (jeśli nikt z dorosłych nie stanął w obronie i nie zapobiegł deprawacji w wymienionych dziedzinach życia) człowiek staje się marionetką w rękach „inżynierów społecznych” – i jest to skutek oczekiwany.

     Rodzice nie wiedzą z kim walczą o dziecko, bo odrywanie dzieci od rodziców to nie tylko zjawisko kulturowe. „Zagospodarowanie” dzieci trwa już od lat 20-tych XX wieku. Najpierw robiła to rewolucja bolszewicka, ale z marnym skutkiem, ponieważ władza rodziców i duchownych była silna. Trzeba było poczekać do rewolucji seksualnej z lat 60-tych XX w., która się udała, bo od lat pracowano nad „skorodowaniem” relacji rodzice – dzieci. Jej program zakładał największą dotychczasową herezję, która można streścić następująco: przestępstwa stały się cnotami a cnoty przestępstwami. Rodzina zastąpiona została hipisowską wspólnotą, a miłość sprowadzono do orgii. Najcelniejszym jednak ciosem dla poszanowania wartości i trwałości rodziny, gdzie dzieje się prokreacja, była pigułka antykoncepcyjna. Dawała ona poczucie bezkarnej „wolności”, sprowadzała najintymniejszą sferę życia człowieka do „wyżycia się”, „użycia kogoś” i oderwała seksualność człowieka od prokreacji.

     Obecnie coraz szybszego tępa nabiera kolejna rewolucja zwana genderową, która korzysta z osiągnięć dwóch poprzednich, dodając swoje postulaty. Dodatkowo łączy się ona z rewolucją ekologiczną i jej terrorem, zwłaszcza w sferze gospodarki. Trzeba ciągle przypominać sobie, że ekologia w wydaniu „zielonych” nie jest pochwałą przyrody stworzonej przez Boga tak, jak to przeżywał św. Franciszek, ale ma podłoże pogańskie – panteistyczne to znaczy, że przyroda jest bogiem, że dzieła matka natura itp. To wszystko chłoną nasze dzieci, tego się uczą w szkole, tym nasiąkają przez bajki, filmy, książki czy gry. I tak dosięga je czyste pogaństwo, pięknie przybrane w bliskie chrześcijaninowi treści (mocno splecione z biblijną pochwałą dzieła stworzenia i nakazem Bożym czynienia ziemi poddanej koronie stworzenia tj. człowiekowi), do których trudno się „doczepić”. Treści o ochronie ubóstwionej przyrody kosztem człowieka są tylko z pozoru dobre, a w istocie swej po prostu fałszywe. Niestety, istotnym elementem obowiązującej dziś „poprawności politycznej” jest właśnie globalna sakralizacja natury – czyste pogaństwo, popierane przez ONZ oraz Unię Europejską.

     Skutkiem wprowadzania nowego porządku jest niszczenie chrześcijaństwa na różne sposoby i wszędzie tam, gdzie ono jest. Były to szeroko zakrojone rewolucje: bolszewicka, seksualna z lat 60-tych i obecna gederowa, mogą to być współczesne, krwawe prześladowania w krajach muzułmańskich, może to być bezwzględna, laicyzacja, szkodząca przede wszystkim Kościołowi rzymsko-katolickiemu, a pobłażliwa dla innych wyznań, może to być umiejętna „przebudowa” wyższej hierarchii Kościoła katolickiego tak, by była ona użyteczna dla twórców nowego ładu. Mogą to być również działania na mniejszą skalę takie jak: pozbawianie chrześcijan ich przedsiębiorstw albo pracy, odbieranie dzieci rodzinom chrześcijańskim, zmuszanie do respektowania „poprawności politycznej” wrogiej ich wierze, na różne sposoby „urabianie” pracowników w wielkich koncernach i nie tylko w nich, by wstydzili się swej wiary, by się jej wypierali i tak wychowywali swe dzieci, jak też sprowadzanie wierzących w Boga do ludzi niezrównoważonych psychicznie itp.

     Skutki rewolucji genderowej już są widoczne. Oprócz nasilenia się ataków na doktrynę Kościoła katolickiego, mamy wykwit przeróżnych absurdów związanych z człowiekiem jako istotą samą w sobie, jak i jego życiem. Temat ten podejmuje Gabriele Kuby w swej książce „Rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności”. Autorka od 1997 roku w swych publikacjach i wykładach zajmuje się krytyczną analizą ideologii gender i jej destrukcyjnym wpływem na współczesne społeczeństwo jak i przyszłe pokolenia. Otóż ta rewolucja seksualna jest już obecna w polityce, instytucjach władzy i w placówkach oświatowych. Tam stopniowo, za plecami opinii publicznej, w ciszy gabinetów, zrodził się program przekształcenia całych społeczeństw który jest wdrażany.

     Najpierw należy zburzyć podstawy obecnie funkcjonującej greckiej demokracji (by uśpić czujność i zamknąć usta przeciwnikom tej „przebudowy”, nakazuje się funkcyjnym, by wzniecali wrzawę w obronie tejże demokracji, która jakoby była łamana. Osiągnięte zamieszanie służy programowi „przebudowy”. W Polsce widzimy prawie co dziennie realizację tego przewrotnego planu).

     Drugim punktem rewolucji genderowej jest „wytworzenie” nowego człowieka, który będzie reprezentował dokładnie przeciwne cechy niż te, które go dziś konstytuują. Najlepszym narzędziem jest tu seksualność człowieka, uważana za fundament tożsamości. Dlatego promuje się wśród młodzieży i zachwala się im transgenderyzm, a to dla nich największe zagrożenie (obecnie w Londynie 30% młodych nie ma pewności co do swej płci, więc bierze hormony. Doszło do tego, że sprzeciw rodziców to przemoc i grozi odebraniem dzieci)

     Następnym przedsięwzięciem rewolucjonistów gender jest zdruzgotanie rodziny dzięki nieobecności ojca (dlatego widoczne jest „uderzenie” w mężczyzn w ogóle, a szczególnie w ich ojcostwo) i ukazywanie rodziny „tęczowej” jako lepszej. Zamilcza się pojęcia „małżeństwo”, „rodzina”.

     Kolejnym krokiem jest odarcie człowieka z jego godności (najlepiej sprowadzić go, w drodze ewolucjonizmu, do poziomu zwierzęcia i tak traktować. W takim ujęciu zbędne jest przerastanie siebie samego, poświęcanie się, doskonalenie swych sprawności moralnych, jeśli jest się tylko zwierzęciem). Pozbawianie go dotychczasowego systemu wartości a wprowadzenie innego, koniecznie sprzecznego z Pismem Świętym.

     Wszystko to zaczyna dobrze funkcjonować w polskiej przestrzeni medialnej i niestety realnej. Niepokojącym skutkiem rewolucji genderowej jest niszczenie ducha niezależnego uniwersytetu. Zmiany wielowiekowych priorytetów wyższych uczelni opisał Allan Bloom w książce „Umysł zamknięty” wydanej w 1987 r. Wykazał on jasno i dobitnie jak polityka równościowa, antydyskryminacyjna i parytety (choć żaden z tych zwrotów w książce nie pada), jak również konformizm (zgoda na zmiany i przystosowanie się do nich) elit akademickich oraz przyzwolenie na bezprawie i zło, sprowadziły studiowanie do specjalistycznego kursu zawodowego. Wymazano pojęcie „prawda” nie mówiąc o sposobach dochodzenia do niej. Pominięto wszechstronny rozwój samodzielnego myślenia (wyrzucenie filozofii, logiki, etyki z siatki zajęć), a wsączanie w umysły młodych aktualnie obowiązującą poprawność polityczną, stało się nowym priorytetem. Już się nie kształci człowieka wartościowego tylko „instrument” do wydajnej pracy, który nie będzie kwestionował nowego ładu społecznego i odgórnych nakazów.

     Skutki dziejącej się rewolucji Genderowej, pod innym nieco kątem, uporządkował prof. Marek Jan Chodakiewicz w książce „O cywilizacji śmierci. Jak zatrzymać antykulturę totalitarnych mniejszości”. Książka jest świadectwem świadka naocznego. Autor bowiem jako student a potem profesor w Stanach Zjednoczonych doświadczał jak feminizm i LGBT stopniowo przenikały do polityki amerykańskiej wprowadzając nową odmianę marksistowskiego totalitaryzmu, którą nazwał marksizm-lesbianizm. Prof. J.M. Chodakiewicz zwrócił uwagę na fakt, że środowiska LGBT dla propagowania swej ideologii wprowadzają nowe pojęcia, które kamuflują głęboko antyludzkie treści. Dlatego sam zastosował tę metodę tworząc własne pojęcia, przeciwstawne tym funkcjonującym już w manipulacyjnej propagandzie środowiska LGBT. Naukowiec uważa, że dla Polski nie jest jeszcze za późno, aby tę falę czystego fałszu zatrzymać. Jednak, żeby to zrobić, trzeba wiedzieć z czym ma się do czynienia. Dlatego powstała ta książka. Im więcej osób ją pozna, tym większe szanse na uchronienie się od kolejnego, mrocznego sidła.

     Charakterystykę „nowego” człowieka – produktu rewolucji genderowej zawarł on w pięciu rodzajach manii (od polinezyjskiego słowa „mana”, co znaczy energia, która może zawładnąć człowiekiem i mu zaszkodzić), które mają konstytuować „to” nowe, a są to:

– Konsumania – urabiany przez koncerny hiperkonsument musi pochłaniać coraz większą ilość rzeczy, informacji, obrazków, rozrywki, używki, coraz to nowszych urządzeń. Z czasem hiperkonsument sam siebie, jak i innych ludzi traktuje jak przedmiot. I to jest pożądany efekt. Antidotum na konsumanię jest spojrzenie na rzeczy, które mamy pod kątem ich przydatności i konkretnego posługiwania się nimi. Wynik obserwacji będzie ten sam: wszystkiego mamy za dużo. Połową zgromadzonych rzeczy (począwszy od sprzętu kuchennego skończywszy na bibelotach) posługujemy się rzadko albo wcale. Innym odkryciem jest radość, jaką daje umiejętność (sztuka) wspaniałomyślnego dzielenia się. Dar, który kosztuje wyzwala w człowieku piękno wielkoduszności. Bogaty wewnętrznie człowiek (sobą samym bogaty) ubogaca innych, staje się darem dla innych i w ten sposób realizuje siebie. Rzeczy materialne nie są wtedy na pierwszym miejscu, ale na należnym im miejscu. Zasada bezinteresowności, właściwa chrześcijaństwu, ma swe korzenie w bezinteresowności Boga samego.

– Erotomania – jest zaburzeniem psychicznym, które polega na posiadaniu urojonego przekonania, że osoba o wyższym statusie społecznym, jest w erotomanie zakochana i dąży do spełnienia tej miłości. Mania ta jest na tyle użyteczna genderowcom, o ile wikła człowieka w opętanie samym sobą, przeprogramowuje mózg i czyni go niezdolnym do zakładania rodziny. Podkreślić należy, że potocznie używa się tego pojęcia mylnie, na określenie nadmiernego zainteresowania się seksualnością i spełnienia jej. Adekwatnym do tego zjawiska pojęciem jest uzależnienie seksualne (seksoholizm), który prowadzi do konfliktów z prawem i szkodzi rodzinie. Antidotum na erotomanię jest leczenie jak każdego innego zaburzenia psychicznego a nie utwierdzanie go, że wszystko jest z nim w porządku, bo to tylko jedna z wielu odmian realizacji swej seksualności.

– Seksomania – inaczej autoerotyzm. Osiągnie się go poprzez systemowe wprowadzenie seksualizacji dzieci według standardów europejskiej WHO (szerzej o tych standardach w wykładzie „Seksualizacja a wychowanie. Gender a edukacja i wychowanie”). Bardzo pomocna dla seksomanii jest pornografia. Uzależnienie się od niej, zwłaszcza, gdy zaczyna się w wieku np.: 10 lat, bardzo często prowadzi do nałogu, czyli niezdolności do samodzielnego zaprzestania. Pochłonięty seksomanią młody człowiek wyłącza się z nauki, z rodziny, z życia społecznego, z religii i wpada w daleko posunięty narcyzm, czyli związek z samym sobą aż do opętania samym sobą. „Monada bez okien” tak określa się człowieka nienawiązującego kontaktu z innymi, odrzucającego zobowiązania i swą tożsamość. Taki stan człowieka jest dla genderowców pożądany, bo czyni go zewnątrz sterowalnym bytem, bezwolnym wykonawcą każdego polecenia, byleby tylko realizować swój nałóg. Antidotum na seksomanię jest miłość. To ona wyzwala od samego siebie i rodzi się z zachwytu i zdumienia pięknem innego człowieka. Rodzi się odpowiedzialność, zwłaszcza u mężczyzny, tworzy się wzajemna relacja kobiety i mężczyzny, tworzy się środowisko dla życia dzieci i obecności Pana Boga między ludźmi.

– Anarchomania – (anarchia tzn. „bez władcy”, nie obowiązuję żadne normy prawne, chaos), lansowany przez genderowców styl życia ludzi w nowym społeczeństwie, czyli wolność od nakazów, zakazów, przykazań, czyli od wszystkiego, co zdaje się ograniczać. Z pozoru jest łatwy, lekki i przyjemny, ale fałszywy, ponieważ zapętla na samym sobie i człowiek staje się coraz większym niewolnikiem swoich zachcianek, umiejętnie generowanych przez np.: reklamy. W tym miejscu trafnym okazuje się stwierdzenie „kiedy rządzą rządze, wtedy JA nie rządzę” i jest się pacynką mody, pieniędzy, wygody czy przyjemności. I taki ma być ten „nowy człowiek” samotny, wydany na pastwę swych uzależnień Antidotum na anarchomanię jest utwierdzanie siebie, swoich dzieci i znajomych, że przykazania są człowiekowi konieczne bo zostały dane przez Boga po to, by osiągnąć zbawienie wieczne – cel życia człowieka na ziemi, że przestrzeganie zasad życia społecznego chroni człowieka przed egoizmem i czyni go bezpiecznym wśród ludzi, którzy również tych samych nakazów przestrzegają, że życie tymi samymi wartościami (np.: dotrzymywanie słowa, prawdomówność, wybór większego dobra, wierność) czyni nas wspólnotą wolnych i wartościowych ludzi.

– Kultomania (kult to oddawanie czci Bogu i jest obecny w każdej religii). Jeśli słyszymy lub mówimy o kultowym przeboju, kultowym filmie, kultowym wykonawcy czy kultowym zespole, to o czym mówimy? Czyżby bylibyśmy skłonni tak cenić niektórych ludzi i ich dokonania, takim obdarzać szacunkiem i estymą aż do zrównania ich z czcią należną tylko Bogu samemu? Kultomania wyraża się też w gloryfikacji i powrocie do plemiennych wierzeń przedchrześcijańskich W polskim wydaniu jest to turbosłowianizm – pseudohistoryczna wersja dziejów, w których Polska przed swoim chrztem tworzyła państwo Imperium Lechitów. Zniszczył je Mieszko I decydując się na przyjęcie chrztu i wprowadzanie chrześcijaństwa we wszystkie sfery życia państwowego, społecznego i kulturalnego. Dane historyczne dla tej wersji pochodzą z kroniki Prokosza, której autentyczność obalono już w połowie XIX wieku. Kultomanię praktykują sekty satanistyczne, wcale nie rzadkie we współczesnych społeczeństwach, które wykluczyły Boga spośród siebie a na Jego miejscu postawiły szatana. Kult jego rozszerza się poprzez koncerty mrocznej muzyki, mrocznych gier komputerowych, mrocznego malarstwa, mrocznych powieści, gdzie wampiry są dobre, a ludzie źli (np.: „Zmierzch”, wszystkie części Harrego Pottera”), a nade wszystko filmy horrory. Jeśli człowiek bawi się magią to staje się zabawką magii, jeśli bawi się demonami to demony bawią się nim, a wtedy taki ktoś żyje w nieustannym strachu i nikt nie może mu pomóc (psychologia jest bezradna i nieskuteczna), chyba, że zwróci się on do Pana Jezusa prosząc o ratunek. Antidotum na kultomanię jest wyrobienie w sobie przekonania, że człowiek naprawdę staje się na obraz Boga lub bożka, którego czci. Bardzo ważne jest nieustanne utwierdzanie się w swej tożsamości chrześcijańskiej. Człowiek zniewolony nienawidzi siebie i wszystkiego wokół siebie a człowiek wyzwolony inaczej postrzega świat i siebie, choć niejednokrotnie doświadcza trudności i przeciwności. Wskazane jest zatem, analizowanie swej wiary, czy jest ona bezrefleksyjna czy żywa, czy praktykowanie jej jest rzadkie i tylko z przyzwyczajenia, czy angażuję mój umysł, serce i wolę w przeżywaniu Eucharystii, czy w ogóle rozmawiam z Bogiem (modlitwa osobista), kim jest dla mnie Jezus Chrystus i Jego zbawcza męka? Wielką wartością jest odkrycie radości wiary, że jest się córką, synem Boga Stwórcy, który nie jest kapryśny, lecz stale taki sam – kochający, że jest się dziedzicem wiary przodków, od których ją przejęliśmy, musimy ją pielęgnować i przekazać dalej młodemu pokoleniu.

– Nihilmania – brak celu, sensu, brak znaczenia i wartości życia ludzkiego oraz pogrążanie się w nicości. Do tego stanu prowadzi acedia (demon południa kuszący do bycia leniwym duchowo i moralnie), którą można zdiagnozować na podstawie takiego stanu ducha, w którym nienawidzi się tego, co się ma a pożąda tego, czego się nie ma. Powstaje duże napięcie, stres, niezadowolenie, niespełnienie i zniechęcenie. Pojawiają się myśli „zgub swoją duszę, bo nie ma nadziei. Nośnikiem nihilmanii jest popularna wśród młodych platforma Netflix – fabryka braku nadziei, propagująca filmy i seriale mroczne, beznadziejne, generujące wielkie nic. Antidotum na nihilmanię jest odkrycie Kogoś, Kto jest pełnią, oddanie Mu swego życia i pozostawanie nieustannie w zasięgu oddziaływania Jego łaski. Tylko Trójjedyny Bóg ma moc ocalić zagubionego, zalęknionego i gnębionego człowieka. Aby nie wpaść w sidła acedii trzeba, nie tyle zabraniać kontaktów z mroczną stroną naszej cywilizacji (choć też czujność jest wskazana), ile wprowadzać dzieci w literaturę budującą zainteresowania, mającą wielu pozytywnych bohaterów, ukazującą tajemniczość i piękno świata stworzonego, zachęcającą do życia wartościami. Sprawdzają się książki podróżnicze, dawne baśnie (współczesne raczej perfidnie demoralizują), hagiograficzne opracowania życia ludzi świętych, dostosowane do możliwości percepcyjnych dziecka. Przykładem mogą być powieści historyczne Zofii Kossak-Szczuckiej.

     Wszystkie, powyżej omówione przedsięwzięcia mające tworzyć „nowego człowieka”, w rzeczywistości są realnym zagrożeniem dla jego godności, wolności i niepowtarzalności. Dokonują spustoszenia w społeczeństwach Europy Zachodniej i zalęgły się też u nas. Jak mamy się bronić? Zamieszczono już kilka podpowiedzi, ale jeszcze można zwrócić uwagę na:

– konieczność mówienia dzieciom prawdy nawet gdy to wzbudza w nich agresję, ponieważ człowiek ma zmysł prawdy. Usłyszana prawda współbrzmi z wnętrzem ludzkim, wraca uparcie i wielokrotnie odbija się w człowieku dlatego, że jest ona osnową sumienia, które jest na niej oparte. Zatem, wypowiadamy się krótko, spokojnie i rzeczowo, wtedy prawda wybrzmi. Dzieci i młodzi ludzie oczekują, czasem w sposób denerwujący prowokują, bo czują, że to, co słyszą prawdą nie jest, więc dorośli nie mogą „abdykować”. Dzieci czują prawdę, ale jej nie artykułują, mają jej przeświadczenie, ale nie mają jej opisu. To jest zadanie tych, którzy są odpowiedzialni za wszechstronny rozwój dzieci, a potem młodzieży,

– konieczność przypominania sobie i innym kim jest Bóg. On nie jest emanacją jakiejś energii, czymś nieokreślonym i nieznanym, co to się światem i człowiekiem nie interesuje. On jest OSOBĄ. Stwórcą wszystkiego, to jest TEN, który MIŁUJE całe swe stworzenie, a najbardziej człowieka. ON stanowi absolutny wzorzec człowieczeństwa, ON wyzwala z uwikłań, a nade wszystko ma dla nas czas i wieczność,

– konieczność uświadamiana sobie, czym jest to, w czym się tkwi i jak to coś wpływa na naszą ludzką kondycję. Zagadnienie to trafnie przybliża książka Roda Drehera „Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa”. To Benedykt z Nursji – późniejszy święty, około roku 500 n.e. bojąc się utraty wiary, opuścił zdobyty przez barbarzyńców Rzym, miejsce chaosu i moralnego upadku. Założył klasztory, w których pobożni mężczyźni prowadzili życie monastyczne. W kolejnych wiekach, gdy Europa Zachodnia była pogrążona w anarchii, owi mnisi przebywający w swych klasztorach, kładli fundamenty pod uporządkowaną europejską cywilizację opartą na Ewangelii. Cel osiągnęli. Mała skonsolidowana grupa, wydaje się nic nie znaczących mnichów, okazała się elitą, awangardą przemian, bo na jej barkach oparła się organizacja państw stabilnych politycznie, gospodarczo i społecznie, a fundamentem ich było chrześcijaństwo. Obecną sytuację społeczną Europy, zwłaszcza Zachodniej, można porównać do upadku Rzymu w roku 500 n.e. Papież Benedykt XVI stwierdził: „Europa nie zmagała się z tak wielkim kryzysem od 1500 lat. Siły antychrześcijańskie wewnątrz naszej cywilizacji są tak potężne, że jeśli chrześcijanie nie wycofają się rozsądnie z głównego nurtu i jeśli nie zaczną żyć wiarą to utonął”. Nie jesteśmy mnichami, ale jako wierni chrześcijanie musimy różnić się od świata w naszej postawie i dyscyplinie. Nasze domy rodzinne i parafie powinny upodobnić się do owych klasztorów z przed lat, naśladować ich w wierności Bogu i Jego Ewangelii i trwać na modlitwie i czynieniu dobra wszystkim ludziom bez wyjątku”. Kościół, który z wolna staje się mały, ubogi i cichy, pozbawiany systematycznie przywilejów i znaczenia, nagle odkrywa nadzieję dla siebie. Poprzez małe wspólnoty – elity, zaczyna zmieniać bezbożną, libertyńską i pełną apostatów Europę, w kraje ponownie kwitnące, uporządkowane, oddane Bogu i czczące Go jako jedynego Pana. I zalążki tego też obserwujemy, choć nie przez „media głównego nurtu”,

– konieczny jest powrót do „uprawy” umysłu i ducha człowieka (szczególnie młodego), do sprawdzonych już metod. Czerpać możemy ze spuścizny klasyków, opierających rozwój myśli etycznej na arystelesowskim pojęciu cnoty. Na początek trzeba odbudować etykę (przyjęte i obowiązujące zasady postępowania), przez powrót do odrzuconej i zapomnianej kategorii cnoty, najpierw pozbawiając ją, bardzo rozpowszechnionych, kpiarskich konotacji. Następnie szukać sposobów łączenia etyki i moralności, to znaczy teorii i praktyki i tak uczyć w szkole i na wyższych uczelniach, jak również promować przez filmy, gry, bajki, reklamy. Długofalowe działanie w tym kierunku przezwycięży obecny kryzys moralności i upadek etyki, bo kryzys ten spowodował wyżej zdiagnozowany stan całych społeczeństw, jak i poszczególnych ludzi. Pomocna jest tu książka „Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności” Alasdair’a Maclntyre’a, który przedstawia benedyktynizm, jako środek zaradczy, uzdrawiający pogrążonych w nihilizmie ludzi. Zasady są znane od setek lat i praktykowane z wielkim pożytkiem dla praktykujących. Więc dlaczego nie spróbować: Ora et labora (modlitwa i praca) i równowaga między nimi. Oczywiście ora, czyli duchowość jest tu na wyższym poziomie niż przeciętnie się tego doświadcza. Jest to konieczne, ponieważ ludzie doświadczający głodu ducha wyczuwają, gdzie znajdą nasycenie. Dowodem tego był fakt, że wokół klasztorów benedyktyńskich, i nie tylko benedyktyńskich, zawsze powstawały osady. Mnisi chcieli mieszkać w odosobnieniu, ale im się to nie udawało. Dziś też klasztory przyciągają ludzi zmęczonych cywilizacją, bo oferują ciszę, możliwość wglądu w siebie. Stabilitas czyli stałość miejsca, wierność regule, niezmienny rytm dnia zakonników ma niewytłumaczalny wpływ na przebywających z nim ludzi świeckich, którzy poddając się tej atmosferze leczą swoje rozedrgane wnętrze. Wspólnotowość, gościnność to więzi pełne ewangelicznej miłości. Tworząc małe wspólnoty zakonnicy są wartością dla siebie i pozawerbalnie, czasem bezwiednie przekazują to obserwującym ich ludziom. Im większa szczerość zakonników tym większa siła oddziaływania. Asceza askesis (ćwiczenie) (rozumiana kiedyś jako surowy tryb życia, umartwianie się i wyrzekanie się przyjemności, by osiągnąć zbawienie. Do dziś funkcjonuje jako skrajne udręczenie człowieka, a więc odrzuca się ją). W dawnych wiekach nie brano pod uwagę słów Jezusa, że miłości pragnie a nie ofiary, bardziej poznania Boga i ufania Mu, a nie umartwień. Słowa te modyfikują dzisiejsze rozumienie ascezy. Nie niszcząc dawnych praktyk, dodają ascezie istotny rys: jest ona rodzajem samowychowania, dobrowolną samodyscypliną, zaakceptowaniem rozwoju swego ducha w kierunku „to ja rządzę sobą, a nie coś we mnie”. Dlatego jest wymagająca, trudna, czasami przykra, bo to człowiek sam ją sobie wprowadza i sam przed sobą się z niej rozlicza (a siebie nie sposób oszukać). Rozum podporządkowuje sobie emocje – a to boli. Rzeczywiście jest ćwiczeniem swych sprawności duchowych. Zatem, ascezą jest mówienie tego, co trzeba, kiedy trzeba, komu trzeba, ascezą jest przestrzeganie zasad, wspieranie potrzebujących kosztem siebie, dotrzymywanie słowa, zwłaszcza, gdy to nas dużo kosztuje i jest dla nas niekorzystne, to umiar w jedzeniu, to ład, dyscyplina, czystość (też małżeńska). Tak rozumiana asceza jest narzędziem do „uprawy” ducha, który niejednokrotnie bywa „słonym ugorem”. Należałoby zapytać, czy asceza leży poza możliwościami ludzi świeckich żyjących w świecie, a nie w klasztorze?

     Mając na uwadze powyższe podpowiedzi, jak przeciwdziałać „formatowaniu” „nowego człowieka”, który ma żyć w „nowym wspaniałym świecie”, można wypracować bardzo sensowny plan wychowawczy dla dzieci i młodzieży. Byłby on alternatywny do obecnie obowiązującego, zasadniczo pozostającego niestety w nurcie poprawności politycznej.

     Świat, w którym żyjemy, w przeważającej części został ukształtowany przez chrześcijaństwo. By w przystępny sposób wyrazić siebie, czerpało ono w prawdzie z dorobku starożytnej etyki, filozofii czy prawodawstwa, a także przyjęło świętą księgę judaizmu Stary Testament, jednak powstała jakość jest oryginalna, nie powtarzalna i trwająca setki lat, aż do dnia dzisiejszego. Jest podłożem, glebą, w której dojrzewali i dojrzewają do nieba chrześcijanie. Ostatnio jednak coraz więcej ludzi jest „wyrywanych”, różnymi sposobami, z kręgu oddziaływania Kościoła Katolickiego (który ma wszystkie środki dla osiągnięcia szczęścia wiecznego) i „przesadzania” ich w nicość. Wielu ochrzczonych pozwala się uwodzić aż do zaparcia się Boga i zerwania relacji z Nim. A ponieważ człowiek nie może żyć bez wymiaru nadprzyrodzonego, duchowego, więc wraca do pogaństwa. Jakże aktualne jest dzisiaj pytanie Jezusa: Czy Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

Warsztaty

Na warsztatach pracowaliśmy wokół dwóch pytań: Jakie formy wojującego pogaństwa najbardziej zagrażają dzieciom i młodzieży i dlaczego? Uczestnicy zwrócili uwagę na:

– wprowadzanie do obowiązującego prawa „drobnych” zmian, które, będąc z pozoru niewinne, dają asumpt do takiej interpretacji, która niweczy sens zapisu podstawowego. Trzeba mieć świadomość, że poziom ustawodawczy dotyczy wszystkich. W kuratoriach są osoby śledzące wszystkie zmiany w prawie oświatowym i te osoby powinniśmy pytać, dlaczego wprowadza się konkretną poprawkę i jak należy ją rozumieć. Również pytać należy na jakiej podstawie zezwala się kultywować w polskiej szkole np.: amerykański zwyczaj Halloween, związany z duchami, demonami i czarami. Czy jest to zalecenie odgórne, czy „samowolka” niektórych dyrektorów i niektórych nauczycieli,

– podstępne wprowadzanie genderyzmu np.: „tęczowe piątki” i inne tego typu „nowości” na zajęciach szkolnych, o których rodzice dowiadują się po fakcie, bo wiadomo, że większość się na to nie zgodzi,

– nieograniczony dostęp do mrocznych stron internetowych i mrocznych seriali, szczególnie na platformie Netflix,

– niepokojąca jest indoktrynacja rodziców w miejscach pracy, przedstawiające realne zagrożenia dla nich i ich rodzin, jako nowoczesność, modę, zabawę. Są nie przygotowani, nie zdają sobie sprawy ze skutków tych oddziaływań, więc bezkrytycznie „kupują” tę manipulację, pobłażają swoim dzieciom, czyniąc je otwartymi na zło.

     Drugie pytanie brzmiało: „Co można robić w domu i rodzinie, by odpierać ataki pogaństwa i deprawacji”?

– wyszukiwać w internecie wartościowe filmy, pokazujące dzieci, rodziców dziadków, życie rodzinne, chwalące dobro, ganiące zło,

– wrócić do słuchowisk, które wyrabiają wyobraźnię w ogóle, a następnie wyobrażenia Boga,

– uczyć zadawać pytania do opowiadanych lub czytanych treści, dzieci są bezradne, gdy nie potrafią wyrazić czegoś werbalnie, więc trzeba je tego uczyć poprzez pytania „dlaczego” „po co”,

– wprowadzać zwyczaj słuchania takiej muzyki, która porusza wnętrze nie tylko dorosłego człowieka, ale i dziecka (nowoczesna „młocka” zwana muzyką zabija wrażliwość)

– żyć kulturą religijną (modlący się rodzice, zwyczaje i oprawa świąt religijnych, prezentacje tematyczne przygotowane przez starsze dzieci),

– odnoszenie piękna świata do piękna i wszechmocy Boga,

– pilnowanie, by zło pod jakąkolwiek postacią nie wchodziło nam do domów.

 

XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA
17.11.2024


ogloszenia

intencje





 [aktualizacja: 03.09.2024]
Na drugie półrocze 2024

katechumenat



2024 kamilek