Sprawozdanie z sesji formacyjnej dla nauczycieli, wychowawców i rodziców „Ekologia – nauka czy religia. O ekologicznym uwodzeniu” 19 styczeń 2019 r.
W ostatnich latach obserwujemy nasilanie się tematów związanych z ekologią w edukacji, jak też we wszystkich niemal dziedzinach życia współczesnego społeczeństwa. Zatem, dobrze byłoby przyjrzeć się bliżej temu zjawisku, czym jest, co ze sobą niesie i jakie będą skutki zastosowania go w praktyce. Na temat ekologii uwagę naszą zwraca br. Tadeusz Ruciński FSC z Częstochowy, który przygotował i przeprowadził tę sesją oraz warsztaty. Za zgodą naszego ks. prałata proboszcza Edwarda Bogaczewicza, w sobotnie przedpołudnie i popołudnie (19. 01.) mieliśmy okazję zapoznać się z tym tematem. W niedzielę 20. 01. 2019 r. Brat głosił kazania, ukazując działanie Najświętszej Maryi Panny w różnych częściach świata w ostatnich latach.
Spotkanie nauczycieli wychowawców i rodziców rozpoczęło się Mszą świętą w kościele pod wezwaniem Ducha Świętego i NMP Matki Kościoła w Kędzierzynie na „Piastach”. Następnie po rejestracji w celu otrzymania zaświadczenia o uczestnictwie, po małym poczęstunku rozpoczął się najpierw wykład a potem warsztaty.
Wykład
„Ekologia” – (gr. oikos – dom, gospodarstwo, środowisko + gr. logos – słowo, nauka) rozumiana kiedyś jako dziedzina biologii badająca wzajemne stosunki między organizmami a otaczającym je środowiskiem, dziś ma zupełnie inny zakres znaczeniowy. Dotyczy tak odległych od pierwowzoru, dziedzin życia człowieka, że budzi to co najmniej zadziwienie i niedowierzanie, że tak też można zniekształcać pojęcia. Pojawiają się pytania: kto i dlaczego to robi, komu i czemu służą operacje semantyczne na, będących od dawna w użyciu, pojęciach. Okazuje się, że nie jest trudno odpowiedzieć na te pytania, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu przyglądamy się chcąc zrozumieć, co się w koło nas dzieje.
Środowiskiem przyrodniczym zainteresowali się ludzie mający na celu wprowadzenie takich przemian, by powstał nowy wspaniały świat. „Inżynierowie” od przebudowy wszystkich społeczeństw przekonali się, że trzeba przygotować jakąś nową religię, ponieważ człowiek jest istotą religijną i religijność jest największą jego potrzebą. Najbardziej wspólna dla wszystkich ludzi naszego globu jest właśnie przyroda. W 1979 roku James Lovelac wydał książkę „Nowe spojrzenie na życie na ziemi”, w której wyłożył tezę, że Ziemia jest superorganizmem. Reguluje się sama, ma równowagę, dzięki której istnieje życie. J. Lovelac wprowadza pojęcie Gaia Aeterna – Wieczna Gaja (natura) nawiązując do greckiego mitu Gai bogini-Ziemi. Dzięki tej równowadze Gaja trwa w ciągłości z przeszłością aż do początków życia, które tworzy samodzielnie warunki dla własnego istnienia.
Mitologiczna Gaja czyli Ziemia-Matka wszystko rodzi, nawet samą siebie wyłaniając się z chaosu. Panuje u boku swego syna a jednocześnie męża Uranosa. Gaja rodzi kolejnych bogów, w tym Kronosa, który połykał każde swoje nowonarodzone rodzeństwo. Przeżyło najmłodsze dziecko, przyszły król bogów i bóstw Zeus, który pokonał Kronosa. Gaja popierała Kronosa ale kiedy ten przegrał walkę o władzę musiała się usunąć nie godząc się z tym faktem. Tyle mitologia. Przypomnienie jej wydaje się być niezbędne, byśmy byli świadomi kim jest postać (oczywiście fikcyjna), na której oparto „nowe spojrzenie na Ziemię” i zamierza się narzucić je wszystkim społeczeństwom. Na współczesnych obrazach Gaja, której oddaje się cześć, jest przepiękna, macierzyńska i cierpiąca. Trzeba ją ratować przed człowiekiem określanym tu jako „toczący planetę rak”, jako „szkodnik na planecie”.
Gaia Aeterna – Natura stała się sacrum nowej religii. Każda religia musi mieć sacrum dogmaty, kult, przykazania i misję. Nie inaczej jest w chrześcijaństwie z tą różnicą, że my mamy jeszcze Sanctum – Świętość Boga Jedynego i tylko Jemu cześć, i tylko przed Nim padamy na kolana.
Główny dogmat tej religii: „bóg jest przyrodą a przyroda bogiem” nie jest oryginalny i pochodzi z pogańskiego panteizmu. Ludy pierwotne mają niezwykle mocno rozwinięte sacrum pełne duchów i demonów świętych gajów, drzew kamieni. Zatem, funkcjonujący w strukturze społecznej ekoaktywiści czy ekologiści zwani popularnie „zielonymi” starają się wykazać, jak bardzo działalność człowieka szkodzi bogu-przyrodzie. Jeżeli zebrane dane nie potwierdzają tezy o „szkodliwym człowieku”, to stosują zwykłe kłamstwa typu:
– gaz CO2 jest ponoć zabójczy dla planety (a przecież jest gazem życia), jego stężenie w atmosferze znacząco wzrasta z powodu dużej aktywności wulkanicznej planety a nie z powodu działalności człowieka. Potwierdzają to okresy zlodowaceń i ocieplania się planety, gdy jeszcze nie było ludzi. Eko-ideologia uczyniła z niego przyczynę wszelkiego zła, a jednocześnie stał się „nowym diamentem” czyli korzystnym biznesem,
– wzrost populacji ludzkiej do 5 mld. grozi wszystkim ludziom głodem (teraz jest ponad 7 mld. i w krajach rozwiniętych jedzenie jest wyrzucane. Co ciekawe niektórzy eksperci twierdzą, że gdy wzrost osiągnie 11 mld. to nastąpi stabilizacja i spadek urodzeń, ponieważ dzietność zależy od zamożności rodziców – im bardziej zamożni tym mniej dzieci, przy czym osiągnięcie zamożności jest priorytetem dla wszystkich),
– wymierają lasy, a sami zieloni blokują ich ratowanie (niedawna heca z kornikiem drukarzem w Puszczy Białowieskiej zestawiona z wycinką drzew w Niemczech z powodu kornika drukarza aż nadto zdradza działania polityczne, a nie troskę o lasy) ponadto lasów przybywa choćby z powodu leśnej gospodarki prowadzonej przez człowieka,
– poziom wód rośnie twierdzą, a w rzeczywistości spada,
– giną gatunki zwierząt (niektóre tak), ale nie dociera do publicznej wiadomości, ile nowych gatunków jest odnajdywane i opisywane przez naukowców. Wiedza ta pozostaje w wąskim gronie specjalistów,
– powiększają się pustynie (w niektórych miejscach tak), ale są miejsca na Ziemi gdzie pustynie się cofają,
– topi się arktyczny lądolód (to fakt), ale że lądolód antarktyczny narasta to o tym cisza...
Powyższe, przykładowe twierdzenia ekologistów funkcjonują na zasadzie dogmatów, jak wyżej wspomniano. Nie bada się prawdziwości tych informacji ani nie poddaje pod żadną dyskusję naukową. Owszem, są naukowcy-ekolodzy (i tylko tutaj powinno używać się słowa „ekolog”, ponieważ jest to człowiek, który naukowo i zawodowo zajmuje się przyrodą), których wyniki badań odpowiadają zapotrzebowaniu na wiedzę naukową, potwierdzającą dogmaty ekologistów. Zapytać by należało ilu z nich posiada granty naukowe odpowiednich fundacji o nic niemówiących nazwach i czy tak czasem fakt posiadania grantu nie wpływa wyniki badań. Zapytać by należało, jak traktowani są ci naukowcy-ekolodzy, którzy nie korzystają z grantów i których wyniki badań nie potwierdzają półprawd czy też kłamstw dotyczących stanu przyrody, choć są bardziej wiarygodne niż te zapłacone. Ilu z tych naukowców jest zakrzyczanych, wyśmianych a nawet pozbawianych pracy, ilu z nich pod presją strachu milknie? Dowodem tego są strzępy ich badań i wniosków, do których można dotrzeć jedynie w czasopismach niszowych o niskim nakładzie. Dowodem jest też nasze zaskoczenie, gdy mamy okazję porównać to, co słyszymy na co dzień o stanie przyrody, z innym (realnym) jej obrazem. Komu damy wiarę? Manipulatorom, którzy realizują swoje, na razie ukryte cele, czy ludziom, którzy z powodu swej rzetelności i obiektywizmu w pracy ponoszą przykre konsekwencje?
Każda religia musi mieć kult, czyli obrzędowość (formy oddawania czci). Czyż kultem dla bogini ziemi tak czasem nie jest przykładowo:
– wegetarianizm,
– weganizm,
– oszczędzanie przez redukcję najlepiej „człowieka i jego działalność”,
– sprzątanie świata,
– zaszczepianie w dzieciach wrogości przez wprowadzanie do bajek postaci „wstrętnych fabrykantów”?
Każda religia musi mieć swoje przykazania. Rolę tę pełni tu „Karta Ziemi”.
Jest to deklaracja podstawowych zasad i wartości etycznych dla zrównoważonego globalnego społeczeństwa XXI wieku. Ma ona na celu „rozbudzić” we wszystkich ludziach współzależność w odpowiedzialności za dobro całej ludzkiej rodziny. Powstała ona w wyniku międzykulturowego dialogu na temat zrównoważonego rozwoju. Wdrażanie jej ma zapewnić powolne prowadzenie przemiany Ziemi. Karta ma stać się 10. przykazaniami zachowań ludzkich, takim nowym Kazaniem na Górze. Konkretyzacja tych przemian została zamieszczona w dokumencie „Agenda 2015–2030”. Jest to program totalnej przebudowy wszystkich społeczeństw (o czym szerzej było w poprzednim wykładzie). Agenda, by być skuteczna, musi być w pełni zaakceptowana. Kto się z nią nie zgadza winien być usunięty poza nawias życia społecznego i ostatecznie w zapomnieniu wyginąć, niczym nie zdatny do ewolucji gatunek – mówi dr. P. Skrzydlewski. Czy tak czasem nie do tego szykuje się nowoczesną i „wspaniałą” sieć 5G (szerzej o niej jest w ostatnim wykładzie), a której budowę na terenie Polski nasz rząd już zgodę dał.
Każda religia ma misję, czyli niesienie jej innym ludziom. W tym wypadku wystarczy
– przejrzeć wszystkie gazety, ile tam poświęca się miejsca ekologii w różnych wariantach, odmianach, ile problemów ekologicznych się roztrząsa,
– wystarczy przejrzeć programy telewizyjne, zwłaszcza te przyrodnicze, gdzie prawie w każdym, w mniejszym lub większym stopniu, można usłyszeć o niszczycielskiej działalności człowieka i cierpiącej naturze,
– wystarczy przejrzeć podręczniki szkolne, gdzie, mimo „dobrej zmiany”, nadal wiele miejsca poświęca się wychowaniu ekologicznemu, mitologii, magii i zagadnieniom multi-kulti. Właśnie w „Agendzie 2015-2030” czytamy, że najważniejszą częścią transformacji są dzieci (zob. np. https://tuptuptup.org.pl/o-smogu-wawelskim-gwar-szawie/). I uczy się je o Smogu (nie Smoku) Wawelskim i chwali się, gdy mówią, że ich pasją jest segregacja śmieci itp.
Nie ulega zatem wątpliwości fakt, że obserwujemy definiowanie nowej religii a raczej totalnej panreligii zrównoważonego rozwoju (może zrównoważonego pogaństwa), który w przekazie medialnym jest bardzo pozytywny i przyjazny (czyste powietrze, elekromobilność, uporządkowanie otoczenia itp.), a w swej istocie jest emanacją starego panteizmu. Idea zrównoważonego rozwoju zapisana została w naszej Konstytucji i chwilowo nie jest uruchamiana, ale być może do czasu. Jeśli pójdziemy tropem pracy M. Peeters, która analizuje (rozszyfrowuje) gładkie, piękne sformułowania, których i my używamy (i to nas usypia), to okaże się, że jesteśmy wszyscy w poważnym zagrożeniu. Wychodzi bowiem na to, że zrównoważony rozwój to taka matrioszka (rosyjska laleczka kryjąca w sobie coraz to mniejsze laleczki).
Otóż, obejmuje on wszystkie dziedziny życia społeczeństwa, a w nim znajdziemy też te, które dotyczą ludzi:
– sprawiedliwość społeczna (wszystkim po równo – skądś my to znamy?)
– równość płci (ideologia gender)
– zdrowie reprodukcyjne (terminologia z dziedziny rozmnażania zwierząt kryje w sobie ograniczanie urodzeń. Jeśli się jednak ktoś urodzi, po wyedukowaniu go w jedynie słusznej ideologii, ma służyć bożkowi ekologii),
– pełna edukacja seksualna (deprawacja dzieci i młodzieży),
– aborcja bez ryzyka (bez komentarza).
„Inżynierowie społeczni” tego kierunku rozwoju cywilizacji ziemskiej odchodzą od dotychczasowego rozumienia człowieka jako osoby posiadającej godność, czyli podmiotu na rzecz pojmowania go jako zbioru popędów i kumulacji emocji, którymi można dowolnie sterować. Musi on uznać, z góry narzucony, styl życia w każdej dziedzinie, musi uznać takie zorganizowanie mu życia jak: limitowanie energii, liczby dzieci, przestrzeni do życia czy ilości wody. Idzie za tym nadzór państwa, które będzie stopniowo wszystko to ograniczać. Próbką potwierdzającą taką praktykę niech będzie powojenna umowa komunistów z episkopatem np.: czechosłowackim, wedle której parafie oddawały niedzielną tacę państwu, a państwo wyznaczało pensję kapłanom. Z czasem tak ją zmniejszono, że kapłan musiał podjąć pracę zawodową, by siebie, kościół i probostwo utrzymać, a to uniemożliwiło mu wypełnianie obowiązków kapłańskich w swojej parafii (no i oto chodziło).
Jednostki ludzkie można podporządkować wyżej opisanemu modelowi życia tylko wtedy, gdy zniknie mu sprzed oczu pojęcie prawdy, dążenie do prawdy i wybór dobra jako dobra. Potrzebne jest też takie działanie, aby nie rodziły się więzi międzyludzkie i konieczne jest zacieranie granicy między ludzkim „ty” a „ja”. Wdrukowywanie w umysł, że wszystko jest wspólne nawet niebo nad głową, to też warunek powodzenia. Nie bez znaczenia będzie zanik tradycyjnej metody produkcji rolnej i hodowli zwierząt. Szerzej o tym projekcie i planowanych metodach jego realizacji zobacz w „Nasza wspólna przyszłość” – raporcie ONZ-etowskim z 1987 r., autorstwa socjalistki Gro Harlem.
Eko-ideologia formatuje umysły w stronę ubóstwienia Ziemi a człowiek został określony jako „rak Ziemi”. Zatem, jak każde „raczysko” trzeba go wycinać (niszczyć), poddać aborcji lub eutanazji. Powyższe cele są dobrze ukryte (stąd konieczna praca takich ludzi jak M. Peeters) i są syntezą wszystkich politycznych utopi i rewolucyjnych herezji. Jest to ideologia bardzo pojemna, mająca ambicje regulować wszystkim, dlatego musi generować przemoc. Program ten realizują już praktycznie wszystkie kraje świata, w tym państwo Watykan. Podstawą jego są wytyczne ekspertów powiązanych z fundacjami największych finansistów świata (o czym wspomniano wyżej).
Z niepokojem zauważyć należy, że w łonie Kościoła katolickiego coraz bardziej zauważalny staje się nurt, który określić można jako „ekokościół”. Sobór Watykański II zainaugurował otwarcie się na świat, by go ewangelizować – idea piękna i jakże ewangeliczna, przecież Jezus powiedział „idźcie na cały świat...”. Po pięciu dekadach tego otwarcia ze zdziwieniem obserwujemy, że to nie Kościół ewangelizuje świat, ale świat „ewangelizuje” Kościół. Słyszymy bowiem często z ust niektórych hierarchów zza Spiżowej Bramy „święte oburzenie”, czy apele związane z ekologią. Już widać, że jest taka możliwość, że troska o „klimat” stanie jednym z priorytetów Kościoła hierarchicznego, że troska o poziom emisji CO2 do atmosfery zacznie przesłaniać cele duszpasterskie, a eko-pomysły włączone w kościelne nauczanie zaowocują „zielonym rachunkiem sumienia”, w którym najcięższe będą grzechy przeciw ekologii. Nie jest to takie niemożliwe, zwłaszcza, że ostatnio bardzo zadziwiło nas zaangażowanie władz kościelnych w szczyt klimatyczny w Katowicach COP24 i po kościołach modliliśmy się o jego dobre owoce. I nie jest to żaden przypadek, ponieważ preludium do zaangażowania się w ten szczyt była watykańska konferencja z okazji 3. rocznicy wydania encykliki „Laudato Si”, podczas której Biskup Rzymu wyraził nadzieję, że CO24 w Katowicach stanie się „kamieniem milowym umożliwiającym wdrażanie przełomowych uzgodnień”, a przy innej okazji ocenił projekt „Agenda 2015-2030” jako znak nadziei.
Zastanawiającą książkę napisał ordynariusz Kazachstanu abp Jan Paweł Lenga MIC „Przerywam zmowę milczenia” traktującą o kryzysie w Kościele. Został przedwcześnie emerytowany (w wieku 61 lat, wiek emerytalny dla biskupa to 75 lat) i wrócił do Polski. Jeśli dodamy do tego pentakostalizację Kościoła (uzielonoświątkowienie), czy adhortację „Amoris laetitio”, gdzie biskupowi miejsca pozostawia się decyzję o dopuszczeniu lub nie dopuszczeniu rozwiedzionych do Komunii św., to nie odparcie przychodzą na myśl słowa Pana Jezusa „…a bramy piekielne go (Kościoła) nie przemogą”. Jakże kojąca jest wielka otucha, że to Duch Święty prowadzi Kościół i go wyprowadzi z największych zagrożeń i ciemności.
Jednak przychodzi na myśl pytanie, jak to możliwe, by mogły dokonać się i ciągle dokonywać takie zmiany? Jedną z wielu przyczyn jest fakt, że współczesny duchowny wywodzi się ze współczesnego społeczeństwa i jest formowany przez współczesne systemy edukacyjne, nie tylko na poziomie liceum. Również na katolickich uczelniach bezkrytycznie wykłada się G. Hegla czy M. Heideggera oraz wszystkich przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej, a w wielu seminariach duchownych, często bezkrytycznie, analizuje się książki K. Rahnera. Dla młodego, jeszcze nieukształtowanego umysłu, może to mieć skutki nieodwracalne. Problem nie w tym, żeby tych filozofów nie wspominać, ale problem w tym, by mówić o nich w kontekście filozofii katolickiej i opatrywać właściwym komentarzem, tudzież wykazywać niezgodności z nauką Kościoła katolickiego i polemizować. Błędem jest bezkrytycyzm i przekonanie, że student wszystko dobrze zrozumie i prawidłowo ukształtuje swe poglądy. To odejście od klasycznej edukacji katolickiej może skutkować u seminarzystów tym, że będą tracić zainteresowanie prawdą i dochodzeniem do niej, A Prawdą jest Chrystus. Później w duszpasterstwie nie uważają za stosowne, albo boją się mówić prawdę, albo mają takie pomieszanie, że nie potrafią mówić prawdy.
Mając na uwadze powyższą analizę ekologii (jednej z dziedzin biologii), z której wyłoniła się ekoideologia, ekoindoktrynacja, ekoreligia, ekoedukacja, ekogospodarka, a nawet ekokościół, potrzebne jest szukanie sposobów, jak się temu przeciwstawiać w sobie i wokół siebie.
Obroną naszą jest powrót do edukacji klasycznej na podstawie myśli np.: św. Tomasza z Akwinu, a szczególnie jego tezy, że byt nie może być wewnętrznie sprzeczny w przeciwnym razie, gdy jest wewnętrznie sprzeczny to po prostu nie istnieje, czyli prawdziwe jest tylko to, co nie ma w sobie sprzeczności.
Przyjrzyjmy się zatem jeszcze raz kilku tezom zrównoważonego rozwoju i przyłóżmy do nich powyższe narzędzie badawcze.
– chce chronić wszystko co żyje, a nawet humanizować zwierzęta i rośliny (zakazy hodowli zwierząt np.: futerkowych, prawa zwierząt, adopcje rzek, lasów, spadek dla psa, cmentarz dla zwierząt itp.) a człowieka –koronę stworzenia animalizować (uzwierzęcić) i na różny sposób unicestwiać tj. aborcja, eutanazja - (sprzeczność: prawo do życia łączy z prawem do śmierci),
– chce troszczyć się o zdrowie np.: fundacja miliardera Billa Gates ma cele zdrowotne, ale finansuje depopulację, zwłaszcza Afryki, fundując środki wczesnoporonne, które niszczą cały organizm kobiety a zwłaszcza dziewczynki nie mówiąc o syndromie poaborcyjnym i depresjach – (sprzeczność: zdrowie łączy z niszczeniem zdrowia),
– chce walczyć ze smogiem, by było czyste powietrze a sprowadza na nas smog impulsów elektromagnetycznych przez sieć 5G. W Polsce będzie wybudowane 250 tys. wież, działających między na fali 100 a 300 gigaherców. Te fale milimetrowe mają wpływ na całe ciało człowieka, co umożliwia nie tylko sterowanie ludźmi, ale nawet ich narządami wewnętrznymi, płodnością, nie mówiąc o mózgu i emocjach. Fale te oddziałują również na rośliny i zwierzęta. Doświadczenia i eksperymenty z impulsami elektromagnetycznymi już trwają i nikt nie bada jaki mają one wpływ na „ubóstwione” przecież środowisko – (sprzeczność: zabiegi o czyste środowisko łączy z jego zanieczyszczaniem),
– chce ludzi obdarować pokojem i nawołuje do wprowadzania wszędzie pokoju, a finansuje powstawanie broni elektromagnetycznej, broni psychotronicznej czy broni kierunkowego sterowania. Chyba w myśl rzymskiej maksymy: „chcesz utrzymać pokój, to szykuj się do wojny” – (sprzeczność: to, co zgodne z prawem łączy z tym, co kryminalne),
– chce zafałszować postać św. Franciszka, czyniąc z niego patrona ekologii, bo często był przedstawiany na obrazach ze zwierzętami. Tymczasem jego kontakty ze zwierzętami to tylko 1% życia, ponieważ zajmowały do sprawy ważniejsze. Nie był propagatorem ekologii, ziemię uważał za miejsce tymczasowe, swoistą próbę w drodze do nieba. Miał szacunek do zwierząt, ale tylko ze względu na Boga i podziwiał przyrodę w zachwycie i uwielbieniu dla Boga Stworzyciela, który daje pod władzę człowieka wszystkie swoje stworzenia, by były mu poddane i pożyteczne. Św. Franciszek nie miał bałwochwalczego stosunku do zwierząt, wręcz przeciwnie. Zachowała się jego mowa do słynnego wilka z Gubio, który bardzo szkodził ludziom. Skarcił go Święty za to, mówiąc do niego, że jest zabójcą, łotrem, chciwcem i zasługuje na stryczek – (sprzeczność: łączy wypaczanie i zakłamywanie postaci św. Franciszka z prawdą o jego życiu).
O tym, jaka była prawdziwa relacja św. Franciszka do przyrody stworzonej przez Boga jest w utworze napisanym przez Świętego. Jest to pieśń „Hymn stworzenia” uwielbiający Boga Stwórcę:
HYMN STWORZENIA
Najwyższy, wszechmocny i dobry Panie,
Tobie sława, chwała, uwielbienie
i wszelkie błogosławieństwo:
tylko Tobie, Najwyższy, one przystoją
i żaden człowiek nie jest godzien
wymówić Twe Imię.
Pochwalony bądź, Panie,
z wszystkimi Twymi stworzeniami.
A przede wszystkim z naszym bratem słońcem,
które dzień daje, a Ty przez nie świecisz.
Ono jest piękne i promieniste,
a przez swój blask
jest Twoim wyobrażeniem, o Najwyższy.
Panie, bądź pochwalony
przez naszego brata księżyc,
i nasze siostry gwiazdy,
które stworzyłeś w niebie
jasne, cenne i piękne.
Panie,
błogosławieni, którzy trwają w pokoju i prawdzie,
gdyż przez Ciebie, Najwyższy,
będą uwieńczeni.
Panie, bądź pochwalony
przez naszą siostrę śmierć cielesną,
której żaden żyjący człowiek ujść nie zdoła.
Błogosławieni ci,
którzy odnajdą się w Twojej świętej woli.
Albowiem po raz wtóry
śmierć im krzywdy nie uczyni.
Czyńcie chwałę i błogosławieństwo Panu
i składajcie Mu dzięki.
I służcie Mu z wielką pokorą.
Więcej na temat można znaleźć w książce Romana Brandstaettera „Inne kwiatki św. Franciszka” oraz w „Święty Franciszek odkłamany” Guido Vignelli.
Twórcy zrównoważonego rozwoju chcą walczyć z zanieczyszczeniem środowiska. Nie biorą jednak po uwagę prawdy, że człowiek, który chce coś oczyszczać sam musi być czysty wewnętrznie, wypełniony harmonią i ładem. Zatem, najpierw należy zatroszczyć się o swoje środowisko wewnętrzne, a później można skutecznie oddziaływać na środowisko zewnętrzne np. na przyrodę. Z deklaracji i z zachowania się ekoaktywistów można wnioskować, że mają poważne problemy z grzechem – wg św. Tomasza grzech polega na tym, że stworzenie odwraca się od swego Stwórcy, a zwraca się ku innemu stworzeniu, zatem ekologia w powyższym rozumieniu to wielki grzech bałwochwalstwa – który sprawia brud duchowy (np.: broniąc zwierzątek futerkowych, przypuszczają wściekły atak na człowieka). Grzech powoduje niesprawiedliwość i wyrzuty sumienia i z tym najpierw trzeba walczyć. Czysta relacja człowieka z Bogiem przekłada się na prawidłową relację z przyrodą - tak jak u św. Franciszka. Bóg chce przez człowieka uprawiać przyrodę, porządkować ją i chronić jej piękno, a jednocześnie ciągle podkreśla jej rolę służebną względem człowieka, zwierzęta mają być pożyteczne, a nie przedmiotem bałwochwalstwa – (sprzeczność: łączy to, co dobre z tym, co złe).
Zarysowane powyżej sprzeczności w tych kilku tezach zrównoważonego rozwoju, stawia w niekorzystnym świetle całą ideę, czyniąc z niej coś, co nie może się trwać na dłuższą metę – wg. św. Tomasza. Badanie, czy coś jest sprzeczne czy nie sprzeczne z umysłem i poznaniem intuicyjnym, autorstwa Akwitanty, było testowane przez wiele setek lat i okazało się realne oraz racjonalne. Więc należy oczekiwać, że tak będzie i w tym przypadku, tylko nie wiadomo, gdzie i kiedy nastąpi odwrót, nie wiadomo jak wielkie zdąży poczyni szkody i nie wiadomo jak długo będzie trwało odradzanie się zniszczonych społeczeństw.
„Punktem wyjścia objawienia biblijnego – mówił 6 XI 2006 r. Benedykt XVI do uczestników sesji plenarnej Papieskiej Akademii Nauk – jest stwierdzenie, że Bóg stworzył ludzi, obdarzył ich rozumem i postawił ponad wszystkimi innymi stworzeniami na ziemi. W ten sposób człowiek stał się zarządcą stworzenia i «pomocnikiem» Boga. Jeśli pomyślimy na przykład o tym, jak bardzo współczesna nauka, przewidując zjawiska naturalne, przyczynia się do ochrony przyrody, do postępu krajów rozwijających się, do zwalczania epidemii i do wzrostu średniej życia — staje się jasne, że nie ma żadnej sprzeczności między Bożą Opatrznością a działalnością człowieka. Moglibyśmy wręcz powiedzieć, że przewidywanie i nadzorowanie zjawisk przyrody oraz sterowanie nimi, które za sprawą nauki jest dziś łatwiejsze niż w przeszłości, samo w sobie wpisane jest w zamysł Stwórcy”.
Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje, że „nie będzie raju na ziemi” bez „nawrócenia wewnętrznego” wszystkich ludzi. Zastanawiająca i uwagi godna jest refleksja historyka i historiozofa Feliksa Konecznego (1862-1949): „bezsilne jest zło w życiu zbiorowym, póki nie urządzi z siebie imitacji dobra, by móc wyłudzić wsparcie ludzi dobrych pragnących i dążących do dobra. Dlatego w życiu zbiorowym naiwność i głupota są gorsze od samego zła. Nigdy źli nie utworzą czegoś bez pomocy dobrych. Więc, gdy dobrzy wycofają się z przedsionków zła, to zło MUSI upaść”. Wydaje się, że jest to bardzo trafne stwierdzenie, jak też dające nadzieję nam wszystkim.
Warsztaty
Zastanawialiśmy się nad pytaniem „Jak bronić się przed propagandą ekologiczno-globalistyczną?” i doszliśmy do wniosku, że w zasięgu naszych możliwości jest:
– pielęgnowanie w sobie i wśród ludzi z którymi się spotykamy prawdy, że Bóg jest Bytem osobowym, autonomicznym, zewnętrznym względem Ziemi i całego wszechświata i wcale z niego nie wynika; że człowiek jest koroną stworzenia, bo na obraz i podobieństwo Boże został powołany do życia, że ma władzę nad wszystkimi stworzeniami (w raju nadaje imię każdej postaci życia mówiąc o niej „istota żywa”), tym samym jest pomocnikiem Boga, a rola człowieka jest częścią planu stwórczego; że świat (przyroda) ma służyć człowiekowi (...czyńcie sobie ziemię poddaną mówi Bóg do Adama i Ewy), a on nie ma jej niszczyć tylko mądrze nią zarządzać i korzystać z jej zasobów,
– nieustanne utwierdzanie się w przekonaniu, że człowiek staje się na obraz i podobieństwo Boga lub bożka przed którym klęka, w którego wierzy i któremu ofiarowuje swój czas. Religia naprawdę przeobraża człowieka (przykładem niech będą objawienia Matki Boskiej w Guadalupe i następujące po nich nawrócenia Indian). Adorując Boga Najwyższego ładuje się ducha, zdobywa się wewnętrzną energię i siłę do działania, nawet w sprawach nas przerastających. Klęcząc przed Bogiem jest się wielkim. Człowiek więc musi przekraczać siebie, musi zdecydować przed kim uklęknie – a demony zwodzą...,
– poszukiwanie i czytanie książek, których autorzy dawno odkryli i zdemaskowali prawdziwe cele, metody działania i intencje tych naszych braci, którzy oddali się na służbę odwiecznego wroga ludzi (szatana). Z dużymi sukcesami realizują oni obecnie plan utworzenia nowego porządku światowego, który w każdym calu ma być przeciwieństwem tego, co stworzył nasz Pan Bóg. Przykładem niech będzie książka „Władca świata” z 1907 r. autorstwa Roberta Hugh Bensona. Wtedy należała do gatunku fikcji politycznej, a po 100 latach okazało się, że jest proroczą wizją dzisiejszej cywilizacji. Ukazana jest tu Europa tworząca jeden organizm polityczny, rządzona przez parlament europejski i prezydenta zjednoczonego kontynentu, w którym ma miejsce ostra rywalizacja o wszystko, co jest ludziom potrzebne. Jest to też obraz przyszłego świata, w którym chrześcijańska wizja świata została zastąpiona ideą komunizmu i humanitaryzmu (nie mylić z humanizmem, który określa jaki typ człowieka jest wzorem, natomiast humanitaryzm określa, jak powinny układać się stosunki międzyludzkie, by sobie nie szkodzić oraz w jakich sytuacjach interweniować).
Wincenty Łaszewski napisał książkę „Niewidzialna wojna”, gdzie występuje zbawca świata, który na sposób na problemy dręczące społeczność, ale jest przeciw Kościołowi i tworzy religię humanistyczną opartą na kulcie „ja”. Książka pisana jest w czasach, gdy nikt nie słyszał o selfie (kult samego siebie – wspominaliśmy o tym w poprzednich wykładach) a teraz ten nurt myślenia kształtuje kolejne pokolenie zachodnich społeczeństw.
Innym polecenia godnym autorem jest Michael D.O. Brien i jego książki, które tchną duchowością i ostrą walką z szatanem oraz zawierają przenikliwe i prorockie widzenie świata: „Dziennik zarazy”, „Ojciec Eliasz. Dzień gniewu”, „Ojciec Eliasz. Czas Apokalipsy”, „Opowieść ojca” – realia mistyki i duchowości Rosji oraz „Podróż do Alfacentaurii”. Tak jak kiedyś mity porządkowały rzeczywistość starożytnej cywilizacji, tak dzisiaj rolę tę przejęły książki. Internet nie jest w stanie ich zastąpić bez szkody dla poszukującego prawdy czytelnika.
Bardzo ważnym sposobem jest uświadamianie sobie tego, co się wokół dzieje jest słuchanie wypowiedzi, analiz czy wykładów ludzi, których w mediach publicznych nie ma, ale są na niezależnych stronach Internetowych (np.: PCh24.pl czy Fronda.pl albo magnapolonia.org i linki do stron podobnych),
– przypominanie sobie prawd Bożych, których kiedyś się uczyliśmy a teraz bardzo rzadko do tego wracamy (katechizm, książka Zofii Kossak „Przymierze”), czyli praca nad sobą, swoją duchowością, kulturą. Właśnie kultura uprawia intelekt, nakłania wolę do dobrego działania i jest nierozerwalnie związana z religią: Jaka kultura taka religia i jaka religia taka kultura,
– istotne jest uświadomienie sobie, że wszystko, co teraz przedstawia się jako nowoczesny styl życia i rozumienia świata już kiedyś było i źle się skończyło,
– nastawienie „my się nie damy” jest dobre, ale nie w pojedynkę. Trzeba się spotykać, komunikować i brać przykład ze starszego pokolenia, zwłaszcza żołnierzy niezłomnych i ich sposobów organizowania oporu wobec okupanta, oczywiście trzeba się dostosować do obecnych realiów.
opracowała Anna Nycz